dziś z troszeczke innej beczki, i z troszeczke innej strony: )
pewien czas temu moje kochanie (ponieważ u siebie nie posiadam pralki) zrobiło mi pranko, i jestem jej z tego powodu niesamowicie wdzięczny.niestety po pranku jedne z moich spodni gdzieś zagineły. Na moją małą uwage usłyszałem standardowe...
- jak zawsze coś na mnie!! pewnie leżą u Ciebie zrób porządek, poszukaj, ja Ci je na pewno przyniosłam!!!!!
postanowiłem dłużej nie ciągnąć tematu, bo pomyślałem, że może jednak gdzieś się u mnie walają. Czas jakiś później, zrobiłem totalne porządki i jednak spodnie wśród moich rzeczy się nie znalazły. Pytam więc po raz drugi.
- kochanie nie widziałaś moich spodni bo gdzieś mi zaginęły w akcji.
- co Ty jak zwykle coś na mnie!! pewnie gdzieś je rzuciłeś i teraz nie wiesz gdzie są!!
- kochanie szukałem i u mnie nie ma, ja tylko sugeruje, że może po prostu zapomniałaś mi przynieść.
- no co Ty jak możesz NAPEWNO CIE JE PRZYNIOSŁAM!!!!
jak nie trudno się domyślić dzięki tej rozmowie cały nasz dzionek był totalnie zjebany a pioruny wisiały w powietrzu. po przyjściu do mnie fruźka szybko przeleciała moje szafki i spodni jak nie było tak nie ma. tego samego dnia przeleciała swoje szafki i co? niesamowite znalazła tam moje spodnie. zaraz po tym usłyszałem jej krzyk...
- wiesz co jak mogłeś, podrzuciłeś mi spodne!! jak mogłeś je tu schować!!
i w ten sposób krzyczącz na mnie starała się mnie przeprosić. mimo próby przemienienia tego w żart mi niestety do śmichu nie było.
już nie tylko ręce mi opadły....